piątek, 31 stycznia 2014

Under Canvas

Kiedy się obudziłam Harry’ego nie było w łóżku, popatrzyłam na zegarek, była już 2 po południu, no ale w końcu poszłam spać nad ranem. Wyszłam z pod kołdry i ubrałam się schodząc na dół. Harry robił obiad i jednocześnie pisał piosenkę.
- Ładna.
-O dzień dobry królewno. Dziękuję. Siadaj
- Zjem i będę szła do siebie. - powiedziałam.
-Po cholerę ?
- Nie po cholerę tylko się spakować.
-Przecież masz tu rzeczy.
- Nie wszystko co jest mi potrzebne. Nie puścisz mnie na chwilę. Z reszta po co ja pytam, nie masz tu nic do gadania.
-Puszczę .- podał mi talerz spaghetti. Po tym jak zjadłam poszłam do siebie się spakować. Harry miał po mnie przyjechać. Przyjechał rozmawiając przez telefon.
-Zabijesz mnie ale Amanda i Lou jadą ...
- Dobra, nie przeszkadza mi to. - wsiadłam do auta.
-Wow moja kobieta mnie zaskakuje.- powiedział do siebie i wsiadł.
- Chociaż raz to ja ciebie.
-Że niby ja ciebie? Kiedy?- odpalił silnik.
- Najczęściej w nocy. No wiesz jak rozmawiamy kotku...
-Ahh.. rozumiem tematy na które podejmuję tak bardzo cię zaskakują ?- zaśmiał się wygodniej opierając się o fotel.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
-To mnie bardzo cieszy.- uśmiechnął się. Jechaliśmy, podobno Lou i Amanda mieli jechać za nami swoim autem. Po jakiś dwóch godzinach mieliśmy postój bo myślałam że się zsikam. Ja poszłam do łazienki na stacji a Harry rozmawiał z Lou. Poprawiłam włosy i wyszłam do pozostałej trójki. Chwilę pogadaliśmy i znowu ruszyliśmy .
- Harry, a iloosobowy jest ten twój namiot? - spytałam.
-Dwu skarbie dwu.
- Czyli oni będą w osobnym namiocie?
-Tak.- odparł .
- Aha - podskoczyłam na miejscu.
-Hahaha...- wybuchł śmiechem.
- Nie śmiej się ze mnie.
-Nie no nie śmieje ...
- Na którą tam dojedziemy?
-Za godzinę .
- Która tak w ogóle jest? - zaczęłam bawić się jego włosami.
-16:23.- uśmiechnął się zmieniając bieg .
- Dobra, wiem. Kocham cię wiesz? - położyłam rękę na jego udzie.
-Wiem. Też cię kocham i zastanawiam się od kiedy stałaś się taka kokieteryjna.
- To słowo jest dla mnie za mądre kocie. - udałam że nie wiem co to znaczy. Chociaż on wiedział że wiem. Zaczęłam kreślić wzory na jego nodze.
-Co ty próbujesz zrobić co?- spytał rozbawiony.-Chcesz mnie w aucie uwieść kiedy prowadzę ?
- Ja bym to raczej nazwała testem wytrzymałości.
-No to uwierz ja długo nie wytrzymam. I to ja będę miał problem . Nie ty.
- Jaki problem...- śmiałam się cicho.
-Zgaduj ...
- No nie wiem.
Pokręcił tylko głową rozbawiony i jechał dalej. Jechałam dłonią coraz wyżej. Miałam przy tym dobrą zabawę.
-Ana.- powiedział ostrzegawczo .
- Co tam kochanie?
-Jesteś okrutna .
- Różnie mówią. - wzruszyłam ramionami nie przestając zabawy. Złapał mnie delikatnie za rękę i ją odsunął.
- No ej! Kieruj. - chodziłam palcami po wcześniej dotykanym miejscu.
-No to mnie nie dekoncentruj.- odpowiedział. Gdy dojechaliśmy wysiadł z auta łapiąc oddech.-Ona mnie wykończy.- powiedział do przyjaciela .
- Ta cały czas gderała - Lou wskazał na swoją dziewczynę.
-Chyba zazdroszczę.
- Co? Głupi jesteś? Louis, ja się nudzę, Louis bo ty mnie nie kochasz, ale Louis nie ignoruj mnie....i tak kurwa w kółko stary.
-Haha..- zaśmiał się.-Nie no to ona się nie odzywała ale jej dotyk powodował że prawie traciłem kontrolę nad kierownica. Musimy się napić .
- Dobra już wiem o co chodzi. Tak i to tak solidnie się napijmy.
-Najpierw trzeba rozłożyć to dziadostwo .
- No my raczej tego nie będziemy robić. - powiedziałam z wyrzutem.
-Niech się wykażą. - dodała Mandy.-bo mój to się chyba zna tylko na jednym ...
- Chodź zobaczyć okolice a oni niech się męczą. - zaproponowałam jej.
-I za pięć minut będzie Louis weź to ode mnie. Louis tu są jaszczurki. Może lepiej nie idź kochanie jak masz zaraz piszczeć bo zobaczysz pająka?
- Zaczyna się... - powiedziałam cicho do siebie.
- Louis chcesz w łeb? - wskazała na niego palcem.
-Nie, nie chcę.- udał jej głos.-Dobra idź tylko się nie zabij o jakiś korzeń .
- Bo akurat byś tęsknił...
-No nie za bardzo.
- Przegiąłeś Tomlinson! Nie waż się mnie nawet palcem tknąć! - Harry zaczął się śmiać, a mi niewiele brakowało.
-Nie ma sprawy kochanie .
- Grr...dupek! - krzyknęła i pociągnęła mnie za sobą.
-Grabisz sobie stary grabisz.- usłyszałam swojego chłopaka.
- Przejdzie jej...

Harry
Dziewczyny chodziły po lesie i okolicach a ja tarzałem się ze śmiechu. Lou tak składał namiot że się w niego wpierdolił i składa to od nowa. Przy czym minęło już 2 godziny zanim ogarnął instrukcje. W końcu obaj zmęczeni i spoceni skończyliśmy i wzięliśmy sobie po piwie.
-One nie powinny już wracać?- spytałem .
- No trochę już minęło...
Wyjąłem telefon dzwoniąc do Annabell .
- No siema kotek. - usłyszałem bardzo wesoły głos swojej dziewczyny.
-Hej, hej ..- odetchnąłem z ulgą.
- Ja ci mówię jak tu jest fajnie... - usłyszałem śmiech Amandy
-A gdzie wy jesteście ?
- W.. w.. nie wiem
- A wiesz jak wrócić ?
- No nie bardzo. - śmiechy ucichły.
-Jak to nie?!- podniosłem się .-Stój tam gdzie stoisz i się nie ruszaj.- włączyłem aplikacje namierzania drugiego telefonu.
- Co jest? -spytał Louis.
-Nie wiedzą gdzie są.
- Jak to? - chłopak też się zdenerwował.
-Czekaj.-dostałem sygnał.-Chodź.- wziąłem go za rękę i poszliśmy po dziewczyny . Po jakiejś pół godzinie znaleźliśmy je. Siedziały na pniu i sobie rozmawiały. Wziąłem Ane za ramię prowadząc z powrotem.
- Ciemno się robi...- usłyszałem.
-Widzę.- odparłem krótko ale wiedziałem gdzie szedłem. Wziąłem dziewczynę na ręce .
- Tęskniłeś za mną?
-Bardzo.
- To dobrze. - pocałowała mnie i poczułem alkohol.
-Coś ty piła ?
- Nic. Wodę...
-Chyba czuję.- skrzywiłem się.
- Ona też! - pokazała palcem na Amandę jakby była małym dzieckiem.
-No ej! Ja nie chcę dostać kazania od tego.- wskazała na Lou.
- Sprawiedliwość musi być. - plątał jej się język.
-Skąd one miały alkohol?- zdziwiłem się pytając przyjaciela. Poprawiłem Bells na rękach bo mi spadała .
- Trzeba sprawdzić nasze plecaki. - powiedział Lou.
-Jezu ale tam wódka była - jęknąłem wiedząc że dziewczyna ma słabą głowę do tego alkoholu. W ogóle to głupota iść nie wiadomo gdzie i pić .
- Patrząc na nie zgaduje że już jej nie ma.
-My sobie jutro porozmawiamy droga panno. - położyłem blondynkę na materacu przykrywając.
- Jesteś na mnie zły? - popatrzyła na mnie z uśmiechem na ustach.
-Bardzo.- pogłaskałem ją po policzku. Martwiłem się a to było dość głupie.
- Chyba jeszcze nigdy nie byłeś na mnie zły. Bardzo zły.
-Nie, nie byłem. Dzisiaj jestem. Śpij już. Dobranoc.
- Nie będę spać. Nie muszę robić tego co karzesz. Pójdę sobie zaraz po Amandę i gdzieś pójdziemy. - śmiała się co drugie słowo.
-Dzisiaj musisz. Nigdzie nie pójdziesz. - powiedziałem i zasunąłem namiot idąc do Louisa
- Twoja śpi? - spytał siedząc przy ognisku.
-Powiedzmy.- mruknąłem -Chce zabrać twoją i iść pospacerować tak jest nawalona ..
- Amanda chciała mi zrobić przy mnie dowcip i zadzwonić do mamy i powiedzieć że właśnie ją pieprze. Jezu...wyobraź sobie moją matkę...
Wybuchnąłem śmiechem
.-Pomysłową masz tą dziewczynę.
- To nie jest śmieszne. Mam przy sobie jej telefon i kurwa chyba jej go nie oddam.
-Uwierz to jest bardzo śmieszne. Z moją nie ma tyle problemu.
- Zazdroszczę.
-Może ty się lepiej nie żeń ...
- Z tą wariatką? Mogę nawet jutro. My już się kłócimy jakbyśmy byli małżeństwem ze sporym stażem.
-Wiem stary. - westchnąłem i spojrzałem w stronę namiotu gdzie spała Ana.
- Zależy ci na niej. - powiedział mój przyjaciel.
-Gorzej ...
- Jak to gorzej?
-Ja ją kocham.
- A ona ciebie. Nic, tylko się cieszyć.
-W sumie. Tylko boję się o to że jej się coś odwidzi .
- No tego to już ci nie mogę obiecać. No ale skoro pomimo tego że nie możecie być razem ona się nie poddała to chyba coś znaczy nie..?
-Masz racje. Dzięki. Gratuluję zostania ojcem.- powiedziałem gdy wziął łyk piwa. Po chwili piwo wylądowało na mnie.
- Co ty pierdolisz?!
-Nie powiedziała ci?
- Jest w ciąży? Amanda? Moja Amanda?
-No chyba nie moja. Ja wiem od Niall’a. Niall od Carrie, Carrie od Mandy więc raczej będziesz tatusiem.
- Będę tatą, będę tatą... Ej stary ja będę tatą! Ja pierd...I ona się tak schlała?! Z moim dzieckiem?!- popatrzył na mnie.
-No co ja ci poradzę ? Ja jej nie pilnowałem .
- Moje maleństwo... Jaka ona jest głupia! Moje słoneczko... Zabije ją jutro, no zabije.
Chciało mi się z niego śmiać. Nawet to robiłem. Po prostu leżałem na trawie wybuchając co chwila śmiechem.
- Ty się nie śmiej. Wezmę moje dziecko i ci wpierdoli. Zobaczysz. - groził mi.
-Hahahaha....Jak ją zabijesz to nie będziesz mieć dziecka. W ogóle to ona ci coś śpiewa- powiedziałem słysząc Amandę.
- Ale dlaczego mi nie powiedziała? - nagle posmutniał. - Może to nie moje?
-Ty weź się idź w ten pusty łeb walnij dobra?
- No to dlaczego?
-Bo może chciała ci zrobić niespodziankę ?
- To się zdziwi. Dobra idę do niej. Bo mi dziecko obudzi. - powiedział wstając.
-Idź, idź. Dobranoc.- zgasiłem ogień i poszedłem do swojej kobiety. Cholera wie czy spała czy nie. Byłem zły i chociaż była śmieszna to jakoś nie udawało jej się mnie rozśmieszyć. Przebrałem koszulkę i położyłem się obok. Musiałem z nią jutro pogadać. Dzisiaj zasnąłem . Obudziło mnie przeklinanie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Annabell siedzącą i trzymającą się za głowę.
-Boli główka?- spytałem.
- Nie tak głośno...
-To bardzo dobrze że boli.- nie musiała odpowiadać. Widziałem i cieszył mnie ten fakt.
- Nienawidzę cię. - mruknęła. Przebrałem się i wyszedłem na świeże powietrze.
Równo ze mną z namiotu obok wyszedł Louis. Śmiał się cicho pod nosem.
-Dzień dobry tato.
- Siema. W nocy co chwilę do kibla musiałem z nią chodzić. A teraz się dalej źle czuje - udawał przejętego.
-O matko.- zakryłem usta dłonią.- Wiesz ona w 2 miesiącu dużo będzie wymiotować.
- No wiem. A no i już ją opierdoliłem, więc się chyba obraziła. - zaśmiał się.
-No wiesz. Ja swojej nie zdążyłem.
- Louis! - usłyszałem.
-Czego?
Z namiotu wyszła dziewczyna mojego przyjaciela. Wyglądała okropnie.
- Jak cię wołam to do mnie przyjdź, a nie krzycz bo mnie głowa boli.
-Trzeba było nie pić. Idź się połóż.
- Przytul mnie..- podeszła do nas. Chłopak wyciągnął do niej ręce i ją objął, a ja się uśmiechnąłem. Usiedliśmy, a Lou wziął Amandę na kolana. Bo dziewczyna cały czas mówiła że chce być koło niego. Słodko wyglądali. Cieszyłem się, że będą mieć dziecko.  Chociaż połączenie tych dwóch charakterów to wybuchowa mieszanka.
-Idę na spacer. - uśmiechnąłem się i wstałem, kierując w stronę lasu. Co chwilę słyszałem jakieś zwierzęta. W ogóle było tu ładnie i spokojnie. Dało się pomyśleć. Usiadłem na jakimś wzgórzu patrząc w dół. Wiązałem swoją przyszłość z Annabell. Nie widziałem po za nią świata. Podobało mi się w niej to że była po prostu sobą, była wyjątkowa. Przesypałem piasek w dłoni. Dzień kiedy ją spotkałem był najlepszym w moim życiu. Jeśli powie mi tak, będzie to kolejny najwspanialszy dzień. Wstałem i powolnym spacerem wróciłem do miejsca gdzie była reszta. Podałem Amandzie stokrotki i usiadłem na leżącej kłodzie.
- Ty mi nie dajesz kwiatów! Muszę je dostawać od twojego przyjaciela. - wyrzucała Louisowi. - Dziękuję Harry. - pocałowała mnie w policzek. Ta dziewczyna była chyba najśmieszniejszą osobą jaką znam, no zaraz po Lou oczywiście.
-Ależ proszę cię bardzo. - zaśmiałem się.
- Odwdzięczę się. - groził mi przyjaciel.
-Oczywiście. Gdzie Ana?
- W namiocie. Byłam u niej ale długo nie idzie z nią gadać.
-Dobra.- wstałem i poszedłem do niej. Wszedłem i zobaczyłem dziewczynę leżącą na brzuchu z rękami na głowie. Usiadłem przy niej nic nie mówiąc. Dziewczyna musiała wyczuć czyjąś obecność bo podniosła się na rękach i obróciła w moją stronę. Popatrzyła na mnie i po chwili naciągnęła na siebie śpiwór. Kolejna artystka zaczyna swoje przedstawienie.
-Co ty robisz?- zapytałem odsuwając przykrycie.
- Chowam się. Nie widać?
-Po co? Nie mam zamiaru krzyczeć.
- Nie będziesz mi prawił kazania? - wybełkotała w poduszkę.
-Owszem będę. To było bardzo głupie i nawet nie wiesz jak jestem zły. Martwiłem się.
- Pocałuj mnie w dupę - panienka chyba też miała zamiar się obrazić.
-W dupę to ja ci zaraz przyłożę.
- Spadaj, nie boję się ciebie.-Położyłem jej ciało w poprzek moich nóg.
- Ani mi się waż! - krzyknęła wyrywając mi się. Złapałem ją znowu.
-Ale ja nie żartuję. Dostaniesz taki wpierdol za to, że pijana poszłaś nie wiadomo gdzie, że przez tydzień nie usiądziesz.
- Będziesz mnie bił? - wydawało jej się że jest taka cwana.
-Nie, dam ci nauczkę
- Pff..zabierzesz mi telefon? Jest jeden problem kochanie, nie jesteś moim tatą.
-Nie mam zamiaru.- uderzyłem ją lekko w miejsce nad jej udami. Dziewczyna nadal leżała na brzuchu ale na moich nogach.
- Przestań, miałeś nie bić. - walnęła mnie w kolano.
-A ty masz przeprosić, za wczoraj.
- Możesz pomarzyć...
-Ja nie żartuję.- ostrzegłem ją uderzając jeszcze raz.- Nie zachowuj się jak dziecko.
- To ty mnie bijesz. - wystawiła mi język. Była strasznie uparta.
-Bo ty na to zasłużyłaś.- warknąłem. moja cierpliwość się kończyła.
- Nie słucham cię - zatkała sobie uszy.
-Gorzej niż z 4-latką.- zostawiłem ją i wyszedłem.
- Wygrałam! - usłyszałem za sobą. Pokręciłem głową tylko. Coś zjedliśmy i ułożyliśmy się na trawie.
- Harry...? - zaczęła moja dziewczyna. Spojrzałem na niebo, potem na nią.- Dalej jesteś zły? - wyszczerzyła się do mnie.
-Dalej.
- Może jednak nie?
-chyba raczej tak a co?
- Skoro jesteś zły to nic. - położyła się na plecach. Zamknąłem oczy kładąc ręce po głową.- Udany wyjazd, nie ma co. - mruczała. Ona kochała mówić sama do siebie.
-Kochanie, ja nic nie chcę oprócz przepraszam, że się martwiłeś, żebyś zrozumiała czemu jestem zły.
- Uważam że nie mam za co przepraszać. Nie musiałeś się martwić.
-Słucham?!- podniosłem się.- Nie musiałem się martwić... Poszłaś w las, wieczorem, pijana z ciężarną kobietą też pijaną i ja się miałem nie martwić?!
- Nie krzycz. - oaza spokoju się znalazła.
-Nie no pierdolnę zaraz o coś po prostu.- wstałem i wsiadłem do auta, zabierając Louis’a. Musiałem się przejechać.
- Powiesz wreszcie o co chodzi? - spytał już trochę zły.
-O to że do niej nic nie dociera.
- Konkretniej?
-Mogę mówić i mówić, że się martwiłem i prosić, a ona swoje, że w ogóle nie powinienem się o nią martwić i przejmować.
- Widocznie jest przekonana że nie powinieneś. Może myśli że nie warto, wiesz może ona...jakby ci to powiedzieć? Może ona boi się że ją zostawisz i dlatego chce jak najmniej...kurde stary...no rozumiesz?
-Ja ją zostawię zaraz normalnie.- warknąłem zawracając. Przyspieszyłem parkując z piskiem w miejscu gdzie byliśmy.
- Ej ale to tylko mi się tak wydaje...- chłopak wysiadł za mną.
-Spokojnie.- powiedziałem do niego i podszedłem do Annabell. Pociągnąłem ją za ramię do góry i objąłem, wpijając się namiętnie w jej usta. Dziewczyna bardzo zdziwiona moim zachowaniem po chwili jednak oddała pocałunek. Odsunąłem się od niej z powodu braku powietrza. Annabell patrzyła na mnie pytająco też głęboko oddychając.
-No co?
- Nie, nic. To całkiem normalne..
-Nie wiem w czym widzisz problem.- odparłem wkładając ręce do kieszeni. Tym razem to pozostała dwójka na nas patrzyła.
- Byłeś zły, a potem wkurzyłeś się jeszcze bardziej i ledwo pojechałeś, a już wróciłeś. - wyjaśniła.
-Przeszło mi.
- Będę udawać, że rozumiem.
-Tak będzie najlepiej.- pokiwałem głową.
- A to przed chwilą? To za co? - była tak pogubiona że chciało mi się z niej śmiać.
-A tak o?- przytuliłem ją mocno i pocałowałem we włosy.
- Aha.
Pokołysałem trochę to moje maleństwo w ramionach i poszedłem zapalić. Uspokoiłem się trochę. Miałem dużo myśli na raz w głowie. Ochłonąłem i wróciłem do przyjaciół. Siedzieli we dwoje. Mój przyjaciel i moja dziewczyna. Louis bardzo energicznie jej coś tłumaczył.
-Co jest?
- Nic, tak sobie rozmawiamy. - powiedziała Annabell.
-W porządku.
Dziewczyna pociągnęła mnie do siebie tak że usiadłem obok niej i przytuliła się do mnie. Objąłem ją ramieniem całując w czoło. Po chwili już siedziała na moich kolanach.
- Ciemno się robi. - zauważyła.
-I co w związku z tym?- spytałem głaszcząc ją po policzku.
- Tak tylko mówię. - zauważyłem że Lou sobie poszedł.
-Zimno ci?
- Nie, jest ok.- Patrzyłem na ogień z wtuloną we mnie dziewczyną.
- Wkurzam cię? - usłyszałem nagle.
-Słucham? Nie.
- Na pewno? Czy tylko tak mówisz?
-Na pewno. Czemu pytasz?
- Nie wiem.
-Kocham cię.
- Ja ciebie też, bardzo.
-Wiem, słoneczko.- ucałowałem jej skroń.
- Tak w ogóle to nie wiem jak wy możecie tyle pić. - zaśmiała się.
-No wiesz to zależy od człowieka. Ty nie możesz tyle pić. Zdecydowanie nie.
- No za dobrze się nie czułam.- Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do namiotu.
- Ciebie tak nie męczy. To nie fair. - ględziła.
-Umiem pić z umiarem. - zdjąłem koszulę i położyłem się.
- Jasne...- dziewczyna zaczęła się przebierać. Spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem. Potem położyłem się na klatce. Poczułem że siada na mnie okrakiem.
- Dzisiaj ja ci zrobię masaż. - powiedziała cicho wprost do mojego ucha. Dobra to było zaskoczenie.
- Miałeś stresujący dzień, weź się rozluźnij.- Zaśmiałem się pod nosem. Przy niej to ja mam same stresujące dni. Poczułem jej dłonie na swoich plecach. Jeździły po całej powierzchni.
Coś wymruczałem w poduszkę. Podobało mi się to co robiła.
- Podoba się? - poczułem jej oddech na swoim karku.
-Bardzo...
- Czujesz się odprężony?
-Bardzo...
- To idziemy spać. - klepnęła mnie w plecy i położyła się obok. Odwróciłem głowę w jej stronę i zamknąłem oczy.
- No ej. Idziesz spać?
-Kazałaś mi iść spać. Zdecyduj się kobieto.- ledwo ukryłem rozbawienie.
- Wal się. - odwróciła się do mnie plecami. Nikt nie umie mnie rozbawić tak jak ona. Nie idzie jej rozgryźć.
-Oj kochanie.- westchnąłem obejmując ją.- Ty się ze mną możesz droczyć a ja z tobą nie?
- Właśnie tak.
-Ale dlaczego?- odwróciłem ją do siebie.
- Bo ja tak chce. - zrobiła mądrą minę.
-No dobrze.- posadziłem ją na sobie.
- Do kiedy tu będziemy? - odzyskała humor. Mogłem więc domyślać się że będzie chciała mnie wkurzyć. Zawsze tak było.
-Jeszcze dwa dni.
- To fajnie. - cmoknęła mnie w usta.
-Przeszkadza mi twoja bluzka.
- Ona ci zawsze przeszkadza. Ta i każda inna.
-W sumie racja.- zaśmiałem się zdejmując jej ubranie.
- I już nie jesteś na mnie zły? – spytała.
-Nie, mówiłem ci to kilka godzin temu.
- Tak się tylko upewniam. - malowała paznokciem różne wzory na moim torsie. Przyciągnąłem ją bliżej, całując jej szyję. Zjechała ręką niżej i zaczęła bawić się sznurkami od moich dresów. Przejechałem dłońmi po jej udach. Uśmiechnęła się i jedną ręką objęła mój kark, natomiast drugą poczułem w swoich bokserkach. Szybko się uczy - przeszło mi przez myśl. Wydusiłem z siebie ciche wow i zamruczałem jej do ust, które całowałem.
- Tak kochanie, tracisz swoją cenną kontrolę.
-Kolejny pierwszy raz Ano. Tym razem ty przyjęłaś inicjatywę.- ledwo wydusiłem.
- Nie wiem jak ty ale mi to odpowiada. - przyspieszyła swoje ruchy znowu mnie całując.
-Jezu Ana...- wydyszałem. Przerwałem jej przewracając ją i to ja byłem na górze. Zacząłem rozpinać guziczki jej spodni.
- Przeszkodziłeś mi.
-Bo prawie doszedłem a nie chciałem.- zacząłem całować miejsce miedzy jej piersiami i brzuch.
- Nie chciał... - o matko znowu zaczyna gadać.
-Zamknij się.- uciszyłem ją i tym razem to moja dłoń powędrowała do jej bielizny.
- Co za stanowczość. - powiedziała i po chwili zaczęła głęboko oddychać. Jej ciało pomału wygięło się w  łuk, gdy to ja przyspieszyłem ruchy.
- Harry...- jej głos był proszący.
-Harry, co?
- P-prz.. przestań...- wiła się pode mną.
-Dlaczego?- spytałem widząc jak jej dobrze.
- Bo...ju.. już. - nie była w stanie gadać. Chociaż raz. Zaśmiałem się. Troszkę rozbawiony zaprzestałem swoich ruchów, czując jak jest gotowa. Odsunąłem się zdejmując spodnie i bokserki. Była taka niewinna. Taka delikatna. Taka moja. Ta świadomość była wspaniała. Pocałowałem ją czule w usta i złączyłem nasze ciała. Annabell jęknęła w moje usta. Była zdecydowanie zbyt głośna. Poczułem jej dłonie we włosach. Szeptałem jej coś do ucha i poruszałem się co raz szybciej. Usłyszałem parę ciekawych rzeczy. Doszliśmy w tym samym czasie. Pocałowała mnie mocno. Owinęła się wokół mnie, kurczowo obejmując. Spleceni ze sobą zasnęliśmy.

Annabell
Obudziłam się jako pierwsza. Ubrałam bieliznę i koszulkę Harry’ego. Wyszłam przed namiot się przeciągnąć. Wszyscy najwidoczniej jeszcze spali. Odetchnęłam świeżym powietrzem i rozejrzałam się. Słońce było już wysoko na niebie. Nagle poczułam ciepłe usta na moich karku i dłonie na talii.
- Hej. - wymruczałam tuląc do niego swoje plecy.
-No hej skarbie. Wyspałaś się?- spytał całując już moją szyję.
- Jak na tak krótki czas co spałam to tak. A ty?
-Krótki? - pocałował mój policzek.-Też .
- No nie spałam za długo.
-A jesteś głodna?
- Jak wilk. - przyznałam. Zaśmiał się i zrobiliśmy śniadanie. Na posiłek wstali też Lou i Amanda .
- Hej. - powiedziała dziewczyna siadając obok mnie.
-Hej.- odpowiedzieliśmy równo . Razem zjedliśmy śniadanie dużo się śmiejąc. W pewnym momencie Louis chciał coś powiedzieć, ale Harry spiorunował go wzrokiem.
- No co? - walnęłam go w ramię.
-Wolę się nie odzywać - zaśmiał się patrząc na Hazze .
- Proszę....ja pojechałam na te cholerne zawody.
-Nie chcesz aby się odzywał. Bo to co on chce powiedzieć to są pewne uwagi ...
- Spadać. .
-Jakie uwagi Styles? Ja tylko chciałem ponarzekać, że strasznie w nocy głośno było. Też to słyszeliście?
- Coś tam słyszałam. - poczułam że robię się czerwona.
-A wpierdolił ci ktoś kiedyś?- odezwał się Harry.
- Zdarzyło się.
-A chcesz znowu?
- Nagram kiedyś was to zobaczymy. - ośmieliłam się zażartować.
-Cicho. My tu dyskutujemy. A ty tak Styles nie proponuj bo ja się do ciebie podniosę.
- No ja cię proszę..- mój chłopak się zaśmiał.
-Wątpisz? Przecież ty jesteś takie chuchro, że cię jeden cios dobije.- licytowali się dalej
- Jak sobie chyba kurwa namalujesz. - coraz bardziej się kłócili.
-Spójrz na mnie, na siebie, a potem dyskutujmy dalej.
- To chodź. - chłopak wstał.
-Ty na serio chcesz, żebym ci wpierdolił?
- Skończysz gadać i zaczniemy?
Drugi chłopak też wstał i stanęli naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem.
- Ej chłopaki przestańcie. - powiedziałam.
-Właśnie to nie jest zabawne. Louis ja się nie mogę denerwować.- powiedziała Amanda.
- No właśnie Louis dziewczyna cię woła. Leć. - Harry pokazał na Amandę. Obaj byli na prawdę źli. Chyba skończyli sobie żartować. Lou zacisnął pięści i zmrużył oczy. Po chwilę Styles leżał na trawie z ręką przy wardze. Zakryłam usta dłonią żeby stłumić krzyk. Harry rzucił się na Louisa. Był wściekły. Obydwoje tarzali się po ziemi szarpiąc.
- Chłopaki! - próbowałam zwrócić ich uwagę. - Co robimy? Przecież oni się pozabijają. - zwróciłam się do Amandy.
-Nie wiem, ale nie mamy szans ich rozdzielić... Louis rodzę!- Nie podziałało. Widziałam już całkiem dużo krwi. Szybko pobiegłam poszukać kogoś kto mógłby ich rozdzielić. Znalazłam dwóch młodych chłopaków, którzy siedzieli dalej gdzieś przed swoim namiotem.
- Matko...- próbowałam wyrównać oddech. - Błagam, możecie mi pomóc?
-Co się stało?- spytali zdziwieni.
- Proszę. Dwóch chłopaków się tam bije. Oni się zaraz... Błagam rozdzielcie ich.
Spojrzeli tylko na siebie, wstali i poszli za mną. Podbiegli do chłopaków. Jeden wziął za ręce Lou, drugi Harry’ego.
- Spierdalaj! - Harry był w jakimś amoku.
-Ej koleś uspokój się. Nie będziecie się tłuc przy damach. Już mu przywaliłeś wystarczy- mówił do niego trochę starszych chłopak.
- Louis proszę cię. - Amanda podeszła do swojego chłopaka.
-Zabiję go..- wysyczał.
- Harry daj już sobie spokój. Odpuść...
Wyrwał się mężczyźnie i odwrócił, idąc w stronę lasu. Trzymał się za twarz. Louis widząc odchodzącego chłopaka również poszedł do swojego namiotu.
- Ja przepraszam i bardzo wam dziękuję. - zwróciłam się do obcych dla mnie chłopców.
-Nie ma sprawy. Jak będziemy potrzebni to mówcie.- wrócili do siebie, a ja pobiegłam za Harrym. Siedział pod drzewem. Klęknęłam przed nim i bez słowa zaczęłam wyjmować rzeczy z apteczki którą ze sobą wzięłam. Wykrzywiał się i odwracał, gdy przykładałam gazę z wodą utlenioną.
- Przestań się wiercić! - krzyknęłam wkurwiona.
-Jak to cholernie szczypie.
- Jakoś mnie to nie rusza.
-No to jak cię nie rusza to po cholerę przemywasz.
- Już skończyłam. Wstawaj, wracamy do domu.
Nie sprzeciwiał się. Grzecznie szedł za mną. Wzięliśmy swoje rzeczy, złożyliśmy namiot. Pożegnałam się z Amandą i wróciliśmy do domu. Przez całą drogę nie rozmawiałam z chłopakiem. Zawiózł nas do niego. Zostawił rzeczy w holu i pociągnął mnie do salonu.
- Popatrz do lustra jak ty wyglądasz. - powiedziałam za nim się odezwał.
-Tak wiem. - westchnął.- Przepraszam.
- O głupotę. Pobiliście się o głupotę. To twój przyjaciel Harry.
-Wiem o tym. Pogodzę się z nim.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się do niego i pogłaskałam po policzku.
-Pogodzę.- powtórzył i mnie pocałował, a potem się przytulił. Rozmawialiśmy siedząc w salonie kiedy ktoś zadzwonił do drzwi.


                                         ******************************************                              

Przepraszam żę nie dodałam w dzień kiedy mówiłam że to zrobię. Rehabilituje się i dodam jeszcze Camille i Everlasting;)
Drogie panie..jak wrażenia po teledysku?

wtorek, 21 stycznia 2014

Mrs. Horan.

Poszłam na scenę, życzyłam dobrej zabawy, a Harry został otoczony wianuszkiem dziewczyn. Musiałam udawać że mnie to w ogóle nie rusza. Poszłam więc napić się czegoś by nie musieć na to patrzeć. Po jakiejś godzinie, zostałam porwana przez mężczyznę z sali. Wyszliśmy na korytarz. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Na szczęście nikt nas nie widział.
-Chodź do muzycznej.- wziął mnie za rękę prowadząc do klasy, gdzie byliśmy sami.
- Mogę wiedzieć po co mnie tu przyprowadziłeś? - założyłam ręce na pierś.
-Bo tu jesteśmy sami.- przyciągnął mnie do siebie -I mam na ciebie ochotę.- mruknął całując moją szyję.
- Ale teraz?
-Tak teraz.
- Ale tu? - próbowałam go odepchnąć choć trochę.
-Tu.- zdjął ramiączka moich ogrodniczek
- Ale na pewno twoje wierne uczennice będą cię szukać. - powiedziałam z goryczą w głosie.
-Annabel...- położył usta na moich ustach uciszając mnie. Już nic nie powiedziałam tylko zaczęłam odpinać pasek jego spodni. Zdjął ze mnie ubrania zostawiając w samej bieliźnie. Położył mnie na biurku całując mój brzuch.
- Za tym biurkiem będziesz prowadził lekcje. - zaśmiałam się.
-I będę mile wspominał chwilę spędzone z tobą na tym biurku - zsunął moje majtki cały czas mnie całując.
- Ja myślę. - powiedziałam między pocałunkami. On też był już nagi od pasa w dół. Położył mi ręce na biodrach i wszedł we mnie. Pomimo starań z moich ust wydobył się jęk. Wróciłam do jego ust mając nadzieję że to mnie uciszy. To był bardzo szybki numer ale za to bardzo przyjemny. Po wszystkim ubraliśmy się i kiedy udało mi się ogarnąć swoje włosy, wróciłam na dół 10 minut po Harrym. Styles rozmawiał z Niallem, a ja tańczyłam z Mike’iem. Chłopak cały czas się uśmiechał. Nie miałam pojęcia dlaczego , ale powoli mnie to denerwowało. Gdy piosenka się skończyła już z nikim nie tańczyłam do końca. Potem się rozeszli, a do mnie podszedł Niall i Harry.
-Idziesz z nami do klubu?
- A Carrie będzie? - spytałam blondyna.
-Będzie. Będzie Amanda z Lou.
- Ok, mogę iść.
-No to się zbieramy. Chodź, kochanie.- razem wyszliśmy i wsiedliśmy do naszego samochodu. Dojechaliśmy do klubu gdzie czekała na nas pozostała dwójka. Przywitaliśmy się ze sobą i poszliśmy zamówić jakieś drinki. Bawiliśmy się do godziny 3 nad ranem. Potem wróciliśmy całą 6 do Hazzy. Tam wszyscy już dobrze wstawieni zasiedliśmy razem w salonie. Coś gadaliśmy, ale chyba nikt tego potem nie pamiętał. Louis z Harrym spali wtuleni w siebie w jednej z sypialni. Carrie z Niallem a ja z Amandą. Rano obudził mnie straszny ból głowy. To spowodowało, że nie miałam chęci nigdzie iść. Najlepiej w ogóle nie wychodziłabym z łóżka, tylko żeby wszyscy dali mi spokój i nikt mnie nie ruszał.
-Ana łeb mi pęka.- mruknęła Mandy w poduszkę.
- Nie mów tak głośno...
Do pokoju weszła zbolała Carrie.
-Facetów nam wywiało.
- Jak to wywiało? To gdzie są? - spytałam siadając powoli.
-Pewnie w pracy.
- Jasna cholera! - pożałowałam swojego wybuchu. Zapomniałam o szkole.
-Dobra jeden dzień sobie odpuścisz.
- Która godzina tak w ogóle? - usłyszałam Amandę.
-Dwunasta trzydzieści osiem skarbie.- odpowiedziała Carrie.
- Ja pierdole...Dobra, jesteście głodne?
-Zrobiłam śniadanie... A w ogóle to jutro mam ślub.
- Co?! - krzyknęłyśmy równo z dziewczyną Lou.
-Nooo.... Jutro.
- Dziewczyno czy ty wiesz co mówisz?
-Tak mi się wydaję, ale nie jestem pewna bo tych procentach.
- Czy ty masz zamiar wyjść za niejakiego Niall’a Horana jutrzejszej soboty? - spytałam powoli.
-Tak, a przyjdziecie? Bo jak nie przyjdziecie to nie wyjdę.
- Przepraszam a od kiedy o tym wiesz?
-Od pół roku.
- Więc dlaczego do cholery mówisz o tym dopiero teraz?! - Amanda potrząsnęła nią za ramiona.
-A to wielka różnica? No to będziecie czy nie?
- Jasne, że tak, a chłopcy wiedzą?
-Tego to ja nie wiem.
- Jesteście porąbani. - stwierdziłam.
-Cicho skarbie, łeb mnie boli. Trzeba kupić w końcu tą suknie.
- To zbieramy tyłki, raz, dwa.
-Że ona w ostatni dzień chce suknie kupować. -mówiła pod nosem Mandy schodząc na dół
- Ciesz się że w ogóle o tym pamięta. - zaśmiałam się. Również się zaśmiała. Zjadłyśmy śniadanie i pojechałyśmy do centrum. Chodziłyśmy po nim bardzo długo, w końcu każda z nas kupiła sobie sukienkę, oczywiście najtrudniej było z panną młodą.
-Musimy zrobić jej panieńskie. - powiedziała do mnie Amanda, gdy Carrie kupowała suknię.
- Wygonimy chłopaków do Harry’ego i pojedziemy do mnie.
- Ok, tyko czy mamy zapraszać jeszcze kogoś? Nie znam waszych znajomych.
-E tam we trójkę posiedzimy.
- Dobra. - dziewczyny odwiozły mnie do domu i umówiłyśmy się na wieczór. Wreszcie byłam w swoim mieszkaniu, a nie u Harry’ego. Zadzwoniłam po lekcję, które zaraz zrobiłam. Boże ja w tym roku miałam maturę.. Ten fakt mnie przerażał, w końcu od tego ma zależeć moja przyszłość. Gdy był wieczór przyjechały dziewczyny.
-Chłopcy mają skrzynkę szkockiej i piją u Stylesa.- powiedziała dziewczyna Lou
- Oby jutro do kościoła trafili.
-Tego nie jestem pewna.- mruknęła bawiąc się kluczykami.- Jedziemy?
- Tak. - powiedziałam i pojechałyśmy. Wieczór mijał nam na śmianiu się gadaniu i piciu. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon.
- Halo? - odezwałam się uciszając dziewczyny.
-Cześć kotku.- usłyszałam głos Stylesa.- Co robicie dziewczynki?- przekrzykiwali siebie nawzajem.
- Nie powinno was to dzisiaj interesować. - powiedziałam a na twarzy pojawił mi się chytry uśmiech.
-Louis one nas zdradzają! -Dziewczyny to usłyszały i zaczęły się śmiać.
- Ci striptizerzy to był dobry pomysł! - krzyknęła mi do telefonu Carrie, ledwo powstrzymałam śmiech.
-Otwórz te drzwi.
- Co? - zdziwiłam się.
-Drzwi. Otwórz drzwi.
Kiedy dotarło do nie o co mu chodzi szybko się rozłączyłam.
- Te błazny tu przyszły. - powiedziałam do dziewczyn.
-O ja pierdole... Nie otwieramy.- odpowiedziały równo. Po jakiś 10 minutach słyszałyśmy ballady. Wybuchłyśmy śmiechem. Nie wytrzymałam i wyszłam na balkon.
- Niall to twój ostatni wieczór, potem ta wiedźma nigdzie cię już nie puści.
-Spieprzać mi  z tąd już! - dołączyła do mnie Amanda.
-If this is love then love is easy It’s the easiest thing to do.
If this is love, then love completes me - cała trójka śpiewała obejmując się.
- Oni są już na prawdę zdrowo narąbani. – powiedziałam.
-Och Julio wyjdź do mnie. Swój warkocz zrzuć... Louis stwierdzam iż jesteśmy najebani.- wybełkotał Harry.
- Potwierdzam. - na balkon wyszła Carrie z butelką wina.
-Oooo piękna weź się podziel napojem szczęścia.
-Co ty pieprzysz?!- Lou szturchnął go w ramię.- Napój szczęścia to ja mam tu kolego.- zakołysał się pokazując mu butelkę czystej.
- Tomlinson! Odłóż to! - Amanda zaczęła grozić mu palcem.
-I jeszcze jeden i jeszcze raz... Dawaj Styles pijemy do dna.
- Zadzwonię do twojej matki! Louis ja nie żartuje, powiem jej wszystko! - chciało mi się z niej śmiać.
-Nie tylko nie mama.- wtulił się w Harry'ego szlochając.
- Daj stary, po prostu ja to wezmę. - Horan się wyszczerzył. Zaczęli się dzielić flaszką, aż była pusta.
- Dobra, kwitnijcie sobie tutaj pijaki. - powiedziałam chcąc wrócić do środka.
-Droga damo uczyń ten zaszczyt i zejdź do nas.
-Ty się tyle nagadasz a kto ma klucze? Ja mam.- Louis wyjął breloczek i się cieszył.
- Kurwa... - Amanda zaklęła. - To mój dom i ci zabraniam.
-Od kiedy twój? - spojrzał na nią.- Kochanie skarbie kotku misiaczku wpuść mnie do środka. Znaczy w sensie nas bo koledzy też nie trzeźwi.
- Mój i koniec. - oni byli chyba najśmieszniejszą parą jaką znałam. Cały czas się kłócili a i tak nie byli na siebie źli. Carrie i ja siedziałyśmy przy ścianie pijąc i ich słuchając.
-Tomlinson chodź tu patrz co mam!- Horan wyciągnął szkocką i usiedli na trawie.
- Harry nie śpię u ciebie przez najbliższy miesiąc! - krzyknęłam
-Ale ja nie piję!- odłożył butelkę i wstał na nogi.- Ale mi się we łbie kręci o Jezu... -cała trójka wstała i poszli do drzwi aby zaraz być w środku.
- Carrie! - krzyczał z dołu Niall.
-Czego chcesz?- podała mi butelkę i wychyliła się za balustradę na piętrze.
- Bo wiesz... od jutra będę sypiać tylko z żoną, nie chciałbyś tak ostatni raz z chłopakiem? - nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
-O Boże... - walnęła się w czoło.- Weź ty idź już spać dobra? Dobranoc panu.
- No ale ja mówię poważnie - oburzył się.
-Ty idź do niego co?- Amanda lekko ją popchnęła.- I tak zaśnie w między czasie bo jest pijany. Dziewczyna wystawiła nam język i poszła.
- Zostałyśmy same. - powiedziałam.
-Jeszcze są oni.- wskazała na dwójkę chłopaków, którzy tańczyli w salonie czule objęci.
- Co z nimi robimy?
-Chodź.- wzięłam mnie do salonu.- A panowie to na pewno już pójdą spać tak?
- A Niall nie musiał. - zrobili smutne miny.
-Bo Niall ma jutro ślub i ma ulgę.
- Nie będziemy się z wami chłopcy cackać. - wkurzyłam się, też w końcu byłyśmy wypite.
-Starsi zawsze mają lepiej.- mruknął Harry.
-Mów za siebie.- odpowiedział Lou.
- Tommo do łóżka, już. - Amanda wskazała na jakieś drzwi.
-Razem z tobą księżniczko.
- Idziesz spać. - powiedziała, a Harry wystawił mu język, jak dzieci.
-Idę, idę.- coś mamrotał pod nosem i poszedł.
- I on tak teraz będzie spać? - zazdrościłam jej.
-Tak, ty masz trochę gorzej.
- Byle go do domu doprowadzić. Wezmę go do siebie lepiej.
-Jak chcesz. - uśmiechnęła się.- Dobranoc.
- Pa. Harry idziemy do domu. - wzięłam go za rękę. Grzecznie szedł za mną, nic nie mówiąc. To było trochę podejrzane, ale nie miałam zamiaru narzekać. Doszliśmy do mnie, zdjęłam mu marynarkę i położyłam chłopaka w sypialni. Chciałam mu jeszcze rozpiąć kilka guzików żeby było mu wygodniej. Złapał mnie delikatnie za ręce i popatrzył w oczy.
- Słucham pana.
-Bardzo mi się pani podoba.
- Obawiam się w tym stanie podrywałbyś nawet swoją babcie. - zaśmiałam się cicho.
-Wiesz no dobra jak nie chce to idę spać.- przytulił się do poduszki.
- To jest bardzo dobry pomysł kocie. - powiedziałam zadowolona i zdziwiona że poszło tak łatwo.
-Dobranoooc...- wymruczał jeszcze, a po chwili spał. Wiedząc że śpi, poszłam pod prysznic. Byłam pijana i chciałam się trochę odświeżyć. Długo tak stałam i odprężona, położyłam się do łózka zasypiając. Obudził mnie budzik, który wczoraj ustawiłam żeby nie zaspać. Harry i tak spał jak zabity. Wstałam z łóżka, ubierając koszulkę i spodenki. Potem miałyśmy jechać do Carrie. Obudziłam jeszcze chłopaka przed wyjściem. Wstał i poszedł do siebie. Ja pojechałam do domu panny młodej gdzie była już Amanda.
-Dziewczyna miała pracowitą noc.- powiedziała do mnie Mandy.
- Nie wątpię, czyli jednak nie zasnął? - śmiałam się.
-Mój zasnął, jej nie.- westchnęła.
-Nie obgadujcie mnie druhny.!- krzyknęła.
- Ubrałaś się już?
-Nie, potrzebuję pomocy.
Pomogłyśmy jej. Potem jeszcze fryzura i była gotowa. Wyglądała ślicznie. Potem my się przebrałyśmy. Podobałam się sobie. Nadszedł czas ślubu. Carrie strasznie się denerwowała. Potem przyszedł jej tato a my poszłyśmy na swoje miejsca. Zobaczyłam Harry’ego i się do niego uśmiechnęłam. Odwzajemnił gest i stanął za Niallem, jako jego drużba. W rytm Ave Marii do ołtarza dotarła Carrie. Msza rozpoczęła się, później państwo młodzi złożyli sobie przysięgę i wymienili się obrączkami. Nawet się wzruszyłam. To było takie romantyczne. Harry objął mnie w tali, gdy wychodziliśmy z kościoła zaraz za małżonkami. Oboje byli tacy szczęśliwi. Przed kościołem czekał tłum gości który zaczął bić brawa. Po życzeniach i gratulacjach wszyscy udaliśmy się do pięknego ogrodu gdzie było przyjęcie pod namiotami. Para zatańczyła swój pierwszy taniec, potem był pierwszy toast i weselny tort.
-Chodź ze mną zatańczysz.- poprosił Harry. Wyciągnął mnie na środek parkietu i zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki. Po tym wszystkich około 2 para młoda pojechała w podróż poślubną, a my wróciliśmy do domu. Jak zwykle ja również poszłam do domu swojego chłopaka, zamiast do swojego.
Nawet nie był tak bardzo pijany. Mniej niż wczoraj i to o dużo. Pilnował się dzisiaj, w końcu był drużbą, nie mógł zasnąć w połowie zabawy. Usiadł na kanapie biorąc mnie na kolana.
- Było super, chyba wszystko się udało.
-Racja, ale nasz ślub będzie jeszcze lepszy.
- Nasz ślub?
-No nasz.
- Chyba jednak wypiłeś trochę za dużo.
-No chyba że mi powiesz nie.
- Ale o czym ty w ogóle mówisz? Przecież.. - schowałam twarz w jego szyję.
-Co kochanie? Mówię o naszej przyszłości.
- I ty jesteś pewien że chcesz ją spędzić ze mną? - wymamrotałam.
-Tak, bo wiesz? Bardzo cię kocham Annabel.
- Ja ciebie też. - uśmiechnęłam się do siebie. Przytulił mnie do swojej klatki i lekko kołysał. Objęłam jego kark rękami i zaciągnęłam jego perfumami.
-Naprawdę bardzo cię kocham skarbie.- odsunął swoją twarz od mojego ramienia i delikatnie pocałował. Uśmiechnęłam się do niego.
- To dobrze, bo nie bardzo wyobrażam sobie teraz życia bez ciebie.- Oparł czoło o moje i również się uśmiechnął.
- Idę się umyć.
-Mogę z tobą?
- Pewnie. - pocałowałam go i pociągnęłam za sobą. Razem wzięliśmy prysznic. Potem chłopak się ubrał i poszedł do sypialni, a ja wysuszyłam włosy. Ubrałam szlafrok i również poszłam do tego pokoju. Harry leżał na łóżku z rękoma pod głową i na mnie patrzył.
- Nie wybierasz się spać?
-A tak bardzo chcesz, żebym poszedł?
- Po prostu pytam kocie. - zaśmiałam się.
-Jak ja lubię jak ty tak mówisz. Chodź tu.
Podeszłam do łóżka i usiadłam na nim.  Przyciągnął mnie do siebie obejmując. Ręce położył na moich biodrach.
-Masz coś pod tym czy nie?
Pokiwałam przecząco głową.
-Yhym.- rozsunął poły mojego ubrania powoli zsuwając z moich ramion.
- Właśnie chciałam się ubrać. - dodałam z uśmiechem na twarzy.
-A ja cię wolę rozebrać.
- No właśnie widzę...
-Mówiłem ci, że lubię na ciebie patrzeć.- usadowił mnie na sobie i zdjął całkiem mój szlafrok
- Za to ja mówiłam ci że tego nie lubię.
-Bo się rumienisz, ale to też lubię. A nawet kocham. Wszystko w tobie kocham, a zwłaszcza te piękne oczy kochanie.- uśmiechnął się jeżdżąc palcami po moich plecach.
- Dziewczyna lubi jak facet patrzy się w jej oczy a nie cycki. - udałam poważną.
-Przecież patrzę ci w oczy.
- No o tym mówię..
Wplótł palce w moje włosy lekko je ciągnąc do tyłu . Podobało mi się to. Nawet bardzo. Mruczałam sobie cicho, a on się ze mnie śmiał
-Chcesz się ze mną kochać?- spytał uwodzicielsko.
- Harry Styles się pyta? - udałam strasznie zdziwioną, wiedziałam że mogę go tym trochę wkurzyć.
-Owszem.- odparł.
- Muszę to gdzieś zapisać. Normalne aż nie wypada odmówić.
-Kotku nie drocz się ze mną bo będzie bolało.- gwałtownie mnie przyciągnął ustami pieszcząc mój dekolt .
- Ty mi grozisz? - cały czas mówiłam tym samym tonem bo uwielbiałam go wkurzać.
-Tak.
- Pff..baw się sam misiu. - wystawiłam mu język. W duszy śmiałam się do rozpuku.
-Ale ty się lubisz droczyć. Wiesz co mi w tobie nie pasuje ?
- No słucham. - powiedziałam podpierając się na łokciach.
-Twoje nazwisko.
- Czego ty chcesz od mojego nazwiska?
-Powinno być Styles.- błysnął ząbkami.
- Ale jesteś słodki! - pocałowałam go. - Co cię tak dzisiaj wzięło?
-W sumie to nie wiem. Ale uwielbiam jak się uśmiechasz poza tym pragnę aby kiedyś było Annabel Styles .
- Mi się podoba. - wzruszyłam ramionami.
-To dobrze przyszła pani Styles.- uśmiechnął się zaczynając mnie całować po ciele.
- To teraz mogę cię znowu zacząć wkurzać?
-Nie. Teraz mnie już nie wkurzaj
- A jak będę to co? - on miał jednak anielską cierpliwość.
-To i tak będę robił swoje. Wiesz gdzie cię chcę pocałować ?
- Tu? - spytałam pokazując na usta.
-Nie.
- Brzuch?
-Nie skarbie .
- Ucho. - powiedziałam pewna.
-Nie.- roześmiał się.-Przed ołtarzem jak powiesz tak.
- Zabraniam ci więcej chodzić na śluby! - krzyczałam przez śmiech. Zaśmiał się i pocałował mnie w usta. Po chwili przekręcił się i był nade mną . Zaczęłam go całować ale bardzo namiętnie i zachłannie. Ten idiota jak zwykle się ze mnie śmiał, ale miałam to w dupie. Jego dłonie ciągle błądziły po moim ciele. Delikatnie rozmasowywał ręką moją kobiecość i całował mnie w usta. Jęczałam mu w usta, a moje ręce badały faktur jego torsu.
-Widzisz kochanie jak ci dobrze.- przeniósł swoje wargi na moją szyję. W pewnym momencie poczułam jak powoli wsuwa moją dłoń do swoich bokserek. Zdziwiona otworzyłam szeroko usta. To wszystko było dla mnie nowe, można było powiedzieć że w takich sytuacjach również był moim nauczycielem, co mnie wkurzało, a jemu dawało cholerną satysfakcję. Uśmiechał się z triumfem bo wiedział że tego wszystkiego po raz pierwszy doznaje przy nim. Teraz to ja mu sprawiałam przyjemność. Po naszej krótkiej zabawie zdjął dolną część garderoby, podniósł mnie tak że owinęłam nogami jego pas i uniósł mnie po chwili opuszczając na siebie. Schowałam twarz w miejsce między jego szyją a ramieniem i przygryzłam je by nie krzyczeć.  Doszedł we mnie a ja zaraz po nim. Ale to nie był koniec. Wyszedł ze mnie rzucając mnie na środek łóżka. Zaczął całować mój brzuch lekko go liżąc koniuszkiem języka.
- Przez ciebie nie mogę wymyślić teraz nic żeby cię wkurzyć... - oddychałam ciężko.
-Bardzo dobrze. Mam przestać ?
- Chyba żartujesz. - popatrzyłam na niego.
-Uznaję że ci się podoba.- zjechał niżej ...bardziej niżej ...
- O matko... ja nie wiem czym ty mnie jeszcze zaskoczysz.. - przyjemność przejmowała nade mną kontrolę. Całował moje nogi, uda i to miejsce. Cicho mruczał czym jeszcze bardziej doprowadzał mnie do szału. Nie mogłam dłużej wytrzymać. Pociągnęłam go do góry i usiadłam przy nim tak że nasze klatki się ze sobą stykały.
-No co jest kotku?
- jesteś za dobry.. - wysapałam.
-Tak uważasz ?- całował wszystko co mógł.
- Zdecydowanie.
Znowu we mnie wszedł szybko się poruszając. Nie trzeba mi było wiele. Doszłam, a on chwilę po mnie. Położył się obok dysząc.
-Jezu jesteś taka wspaniała - wyszeptał .
- Kocham cię. A co z naszym wyjazdem?
-Jutro. Od poniedziałku macie wolne do matury więc ja nie mam dużo zajęć i muzykę odwołam.
- Tylko czy masz namiot? Bo ja nie.
-No jasne że mam.
Zasypialiśmy już, kiedy coś przyszło mi na myśl.
- Harry... - zaczęłam cicho.
-Tak kochanie ?
- Robiłeś to kiedyś pod namiotem? - spytałam go do ucha.
-Nie. To będzie kolejny pierwszy raz.- zaśmiał się .
- Miło. - pocałowałam go w ucho i wróciłam na swoje miejsce. Przytulił mnie i zasnęliśmy .

środa, 1 stycznia 2014

Confession

Jeśli będziesz mnie jeszcze chciał - dodałam w myślach. Usiedliśmy na ławce. Harry wziął mnie na kolana i całował moje ramię. A potem oparł podbródek o mój bark i patrzył przed siebie.
- O czy tak myślisz?
-O tym co mi powiedziałaś w łóżku. - Nie odezwałam się, to było dla mnie trochę niezręczne. Co miałam powiedzieć? Zwykle "Aha"?
-Powiedz to jeszcze raz. - Popatrzyłam na niego zszokowana, chyba chciałam udawać że nie wiem o co mu chodzi.
-Powiedz...- poprosił.
- Po co? Słyszałeś to już, nic się nie zmieniło.
-Czy tak trudno powiedzieć ci jeszcze raz co czujesz? Proszę.
- Kocham cię. - powiedziałam. - Zadowolony?- dodałam ciszej.
-Teraz tak.- lekko się uśmiechnął i pogłaskał mnie po policzku. Przyłożył moją dłoń do swojego serca.- Bije dla ciebie. - Poczułam jak robi mi się ciepło. Nigdy nie przypuszczałam że jakiekolwiek słowa sprawią mi taką przyjemność. Przejechał ustami po mojej żuchwie, a zaraz musnął moje wargi. Zrobił to jeszcze parę razy i się do niego przytuliłam.
-Dobrze mi z tobą.- wyszeptał poprawiając kołnierzyk mojej beżowej koszuli.
- Inaczej chyba byś mnie zostawił. - powiedziałam.
-Kocham cię. -pocałował mnie jeszcze raz i wziął za rękę. Poszliśmy na małe zakupy. Teraz byłam szczęśliwa. Powiedział to. Powiedział te dziewięć liter, te dwa słowa które sprawiły że stałam się szczęśliwa. Cały czas trzymałam jego dłoń i się tuliłam. Normalnie nie odstępowałam go na krok. Wróciliśmy do hotelu gdzie czekają na nas reszta.
-Zakochana para wróciła.- zaśmiał się blondyn. Wystawiłam im język. Znowu poszliśmy znowu do różnych miejsc. Wszyscy świetnie się bawili. Dziewczyny Louisa i Niall’a, były strasznie miłe i łatwo się zaprzyjaźniłyśmy. Wróciliśmy dopiero o 2 w nocy, a każdemu dopisywał humor. Louis musiał nieść Amandę na plecach bo wypiła o parę drinków za dużo.
-Też cię koooocham wiesz kochanie?- wybełkotała.- A kupisz mi jednorożca?
- Dobra, ale jutro. - powiedział poprawiając ją żeby mu nie spadła.
-Jutro? a co dzisiaj dostanę?- poczochrała mu włosy.
- Dobranoc wszystkim. - powiedział Lou na co wszyscy wybuchli śmiechem
-Tylko wiesz nie szarżuj w nocy, bo masz pokój obok nas.- zaśmiał się Harry pomagając mu i Amandzie wejść po schodach bo się kołysali na boki
- Mi to mówisz? Ty? - popatrzył na niego jak na idiotę. Po chwili każdy był już u siebie.
-Idziemy pod prysznic?- spytał Harry obejmując mnie w talii.
- Ok - pocałowałam go w policzek i po chwili oboje byliśmy w hotelowej łazience gdzie weszliśmy pod dosyć sporych rozmiarów prysznic. Wzięliśmy szybką kąpiel i śmiejąc się wróciliśmy do łóżka.
- Ten wyjazd był cudowny, świetnie się bawiłam. Dziękuję.
-Nie ma za co kocie.- pocałował mnie w skroń uśmiechając się.
- O której mamy jutro samolot? - spytałam.
-O 10.
- To idziemy spać, bo trzeba rano wstać.
-Jasne.
- Dobranoc. - przytuliłam się do niego.
-Dobranoc kochanie.- pocałował mnie we włosy i przykrył kołdrą.
Po chwili zasnęłam wtulana w Harry’ego.
Od kilku minutach byliśmy już na lotnisku. Odebraliśmy bilety i poszliśmy na odprawę. Mężczyzna wciąż mnie obejmował, jakby bał się że ucieknę. Zajęliśmy swoje miejsca i w krótce samolot ruszył.
Harry się nie odzywał tylko bawił moimi palcami.
- Jutro do szkoły. Mam między innymi muzykę, wf i angielski.
-Jakieś sugestie?- cała trójka spojrzała na mnie ale zaraz się uśmiechnęła.
- Tak tylko głośno myślę.
-Ale mi się nie chcę...- jęknął Louis.
- To co ja mam powiedzieć?
-Ty to masz luz u nas.
- To mogę nie czytać tej lektury?- spytałam z nadzieją Horana.
-Taa.- machnął ręką
- Extra, a co do eseju z muzyki...- zrobiłam słodkie oczka do Hazzy.
-Nawet o tym nie myśl.
- No weź...
-mówię poważnie.
-Jego trzeba bardzo dobrze przekonać.- odezwała się Amanda.- Ja tak mam z nim.- wskazała na Lou.- I jest taki bardzo dobry sposób jeden..
Poczułam, że robię się czerwona. Doskonale wiedziałam o co jej chodzi.
-Esej ma być napisany słoneczko. Nie wiem co byś musiała zrobić.
- Wredny jesteś. On mi odpuścił. - wskazałam na blondyna.
-No on ci odpuścił to już masz jeden luz.- pocałował mnie w skroń.
- Świnia.
-A my mamy zaliczenie z siatki.
- Słucham?
-Zaliczenie.- powtórzył Lou.
- Niall jest z was najlepszy.
-Ha i co- zaśmiał się blondyn i przytulił do Carrie. Lot był długi i w Londynie byliśmy około 18.Wyladowalismy i pojechaliśmy do domów. Staliśmy właśnie pod moim domem.
-Skarbie, chcę cię u mnie.- powiedział mi do ucha Harry.
- Wiesz kiedy ostatnio spałam u siebie w domu?
-Źle ci u mnie? - zrobił smutne oczy.
- Nie, ale po to mam dom żeby w nim mieszkać.
-Ale ja chcę, żebyś mieszkała u mnie. Albo chociaż udawała, że tam mieszkasz. No chodź.
-Rozmawialiśmy już na ten temat. - popatrzyłam z rozbawieniem
-Kotku. - jęknął błagalnie.- Nie lubię spać bez ciebie.
- Nie lubię pisać esejów. - Spojrzał na mnie zdezorientowany, a zaraz przewrócił oczami.
- No co?
-Wszyscy mi dadzą esej, a ty nie.?- podniósł brew i podjechał pod swój dom. Wyciągnął mnie i torbę z auta i zaraz wniósł do środka.
- Harry miałam iść do siebie.
-Ale ja chcę cię tu.- pocałował mnie w czoło i pociągnął do kuchni.

- Musi być tak jak ty chcesz?
-Może.- posadził mnie na blacie.- Ale to nie powinien być dla ciebie problem ani kara. Chyba kochasz swojego chłopaka i możesz z nim zostać na kolejną noc?
-Jak nie zostanę to znaczy, że go nie kocham?
-Nie, tak nie powiedziałem. - zaczął robić sałatkę, a potem odwrócił się do mnie. Wziął na ręce i zaniósł do stołu. Usiadł na krześle biorąc mnie na kolana i karmiąc.
- Daj, teraz ja. - wzięłam od niego widelec i zaczęłam dawać mu danie. Śmialiśmy się, podczas tego karmienia siebie nawzajem. Odsunął pusty talerz i wytarł mi kąt ust.
-Dobre to było.
-O, już myślałem, że jesz z przymusu.- pocałował mnie w policzek i razem ze mną, uwieszoną na szyi poszedł do kuchni odstawić naczynia. Postawił mnie na podłodze więc usiadłam sobie na stole i patrzyłam co robi. Wyjął kartkę i podał mi długopis.
-A teraz popatrzę jak odrabiasz lekcję.
- Czyli jednak muszę pisać ten esej?
-No musisz, musisz. - wziął mnie do salonu, zdjął koszulę, odwiesił ją na krzesło i usiadł obok mnie patrząc co robię.
-Ty mnie jednak nie kochasz, nie gap się tak!
-Bardzo cię kocham.- pocałował mnie w skroń.- Dobrze nie patrzę. - odchylił głowę do tyłu opierając o brzeg sofy i zamknął oczy.
- Hazza...? - usiadłam mu okrakiem na kolanach.
-Tak?
- Ja nie jestem dobra w pisaniu...- mówiłam jeżdżąc ustami po jego szyi. Otworzył jedno oko lekko rozbawiony.
-Staraj się, staraj może ulegnę.- zaśmiał się- A w czym jesteś dobra ?
- Hmm...nic nie robieniu? - popatrzyłam na niego. Otworzył drugie oko i pokręcił głową.
- Postawiłbyś mi pałę gdybym ci tego nie przyniosła? - spytałam podnosząc jedną brew.
-To pytanie jest dość nietypowe. Nie wiem co zrobię jak nie przyniesiesz. Mam pytanie. Pociągam cię?
- Jak cholera. - odpowiedziałam jakbym odpowiadała czy lubię czekoladę.
-Tak się właśnie zastanawiałem. No dobra nie ważne.- zamknął oczy.
- Chcesz mnie sprowokować - powiedziałam prostując się.
-Co? Przecież nic nie robię. - wzruszył ramionami.- Kazałaś mi nie patrzeć, ale to, że siedzisz mi na kolanach powoduję, że mam ochotę wziąć cię tu i teraz, ale masz ten esej czy coś tam...
- Dobra koniec. Odpowiadaj. Odpuścisz mi to gówno jeśli będę się teraz z tobą kochać? - straciłam cierpliwość.
-Odpuszczę.
- Umowa stoi. - wróciłam ustami do jego szyi. Podniósł mnie kierując się do sypialni.
Wszedł do niej i położył mnie na łóżku kładąc się na mnie. Pocałował mnie w usta i wsunął ręce pod moje plecy rozpinając suwak sukienki, która zaraz wylądowała na podłodze. Wyprostował moją nogę i trzymając za kolana obdarowywał ją pocałunkami. Zaśmiałam się i podciągnęłam tak by znów móc go pocałować.
-Lubię jak masz skrępowane ręce.- powiedział a zaraz wsunął język do moich ust.
- Ale masz upodobania... - zdjęłam z niego spodnie
-Tak. Co innego gdybym to ja był na twoim miejscu.- odparł zostawiając malinkę na mojej szyi
- Nie zniósł byś tego, ty uwielbiasz mieć nad wszystkim kontrolę.
-O tym mówię. To ja mam panować nad sytuacją .
- Powiedzmy, że tak jest - dokuczałam mu. Uśmiechnął się cwaniacko i rozpiął mój stanik. -Moja Annabel.- wyszeptał całując mój dekolt i piersi . Odchyliłam głowę do tyłu oddając się jego dotykowi. Przygryzł delikatnie moją skórę a ja cicho jęknęłam . Pozbyliśmy się reszty naszej bielizny. Klęknął na łóżku i lekko uniósł moje biodra wchodząc we mnie . Jak zwykle było nam ze sobą cudownie.
-O Boże.- chłopak jęknął gdy doszliśmy i opadł obok mnie ciężko dysząc.
- Liczę na 6 proszę pana.- zaśmiałam się.
-Innej opcji nie ma.-pocałował mnie namiętnie w usta. Uśmiechnęłam się przez pocałunek bawiąc się jego włosami.
-Kocham cię diablico.- cmoknął mnie w usta i wziął mnie na ręce niosąc do łazienki .
- Też cię kocham, to co? Może sam mi pan powie w czym jestem dobra panie Styles?
-Jesteś bardzo dobra w łóżku. Wzorowa - uśmiechnął się wchodząc ze mną pod prysznic.
- Mam dobrego nauczyciela. - powiedziałam mu do ucha.
-Zdolny ten nauczyciel...-mruknął myjąc moje ciało.
- I przystojny. - dodałam
-Dziękuję.- zaśmiał się całując moją szyję. Po wspólnym prysznicu wróciliśmy do sypialni. Chłopak ułożył mnie na łóżku, ubrał bokserki i przykrył nas kołdrą .
- A moja bielizna? - spytałam. Odkryłam kołdrę i podeszłam do szafki.
-No nie.- jęknął.
- Biedactwo. - powiedziałam złośliwie.
-Twoje kochanie lubi na ciebie patrzeć.
- Ale ja tu nigdzie nie widzę Mike'a - chciałam go sprowokować.
-Annabel.- warknął.
-słucham cię? - Powiedziałam niewinnie.
-Nie wkurwiaj mnie dziewczyno.
-ja, ciebie? To żebyś był zły to ostatnie czego bym chciała.
-To nie pieprz o Mike’u bo mnie cholera bierze.
- Ale ja lubię Mike'a. - Chciałam znaleźć granicę jego cierpliwości.
-Czyja jesteś ?
- Co konkretnie masz na myśli ?
-Dobrze wiesz co. - usiadł na łóżku podpierając się na rękach .
- Fajnie się złościsz.
-Ana.- przyciągnął mnie do siebie.-Tylko moja. Powtórz.-wziął moją bieliznę i zaczął mnie ubierać. Pokiwałam przecząco głową, miałam strasznie dobrą zabawę.
-Powtórz.- złapał mój podbródek. Resztkami silnej woli się nie roześmiałam i powtórzyłam ruch głową. Nasunął moje majtki i klepnął mnie w tyłek.-Nie?
- Nie - powiedziałam pewnie i zagryzłam dolną wargę.
-Nie przygryzaj tej wargi.- warknął.
- Jak będę chciała to sobie będę przygryzać.
-Nie przygryzaj.- powtórzył trzymając mój podbródek. - Za bardzo mnie tym podniecasz.
- Chyba tracisz kontrolę kochanie. - powiedziałam i spodziewałam się, że to może kompletnie wyprowadzić go z równowagi.
-Annabel ostrzegałem cię.- rzucił mnie na łóżko zdejmując ze mnie tylko dolną część.
- No i co robisz?! - udałam oburzoną.
-Pieprzę cię.- wszedł we mnie dość gwałtownie. Moje ciało wygięło się w łuk. Chyba na prawdę był zły. Zresztą było widać ... Szybko doprowadził mnie na szczyt i opadł na mnie dysząc.-Czyja?
- Ale co? - jego mina była bezcenna. - Twoja, twoja.
Pocałował mnie namiętnie w usta i znów przygryzł moją wargę lekko ciągnąc ją zębami.
- Boli idioto! - walnęłam go w ramię śmiejąc się. Miałam strasznie dobry humor.
-Pogarszasz sytuację.- westchnął cmoknął mnie w czoło i położył się obok.
- Tak mówisz? - przewróciłam się na brzuch i się do niego uśmiechnęłam.
-Nie chcesz abym się wkurzał.- ucałował mój kark i łopatki.
- Nie chce?
-A chcesz?
- Czasami lubię się z tobą droczyć.
-Oj skarbie.
- Idziemy spać. - zarządziłam.
-Dobranoc.- pocałował mnie w czoło.  Wtuliłam się w poduszkę i odpłynęłam. Obudził mnie budzik. Otworzyłam oczy ziewając. Harry'ego obok mnie nie było .
- Jestem chora, nie idę do szkoły. - powiedziałam do siebie. Zwlekłam się z łóżka aby iść tylko po wodę do kuchni. Tam znalazłam chłopaka, był już kompletnie ubrany.
- Nie chce mi się iść do szkoły. - powiedziałam siadając na blacie ze szklanką w ręce.
-Nie ma mowy. Idziesz ze mną. Wczoraj cię nie było a dzisiaj mamy próbę. - odparł i odwrócił się do mnie.-Annabel ... boli cię ?- zapytał łagodniej.
- Jest ok. - posłałam mu delikatny uśmiech. Pogłaskał mnie po policzku i pocałował w usta.
-Ubierz się ja zrobię śniadanie .
Poszłam na górę i po chwili zeszłam gotowa i ubrana w mundurek szkolny.
-Moja diablica w grzecznym mundurku.- usłyszałam i ktoś cmoknął mnie za uchem. Jak zwykle zostałam nakarmiona śniadaniem. Pojechaliśmy do szkoły i po tym jak Harry wysadził mnie w odpowiednim miejscu poszłam na pierwszą lekcję. Śmiesznie było na angielskim. Tak to była bardzo ciekawa lekcja kiedy patrzyłam na mojego nauczyciela i przypomniałam sobie chwilę spędzone w grupie w Las Vegas. Horan miał chyba podobnie bo starał się na mnie nie patrzeć.
-O Boże weźcie odłóżcie te książki.- powiedział w końcu .-Róbcie co chcecie. Po lekkim szoku w klasie zaczęły się rozmowy.
-Jak tam ?- spytał mnie uśmiechając się.
- Dobrze, nie narzekam. - opowiedziałam.
-A mi łeb zaraz pęknie. Dyrektor kazał ci przekazać, że jutro dyskoteka to żebyś tam się czymś zajęła .
- Dziękuje panu, a na kaca dobry jest seks. - powiedziałam ciszej.
-dzięki za radę. Widzę, że tobie pomógł .
- Jak już mówiłam, nie narzekam.
Zaśmiał się cicho i trochę pogadaliśmy. Potem wyszłam na korytarz gdzie Harry miał dyżur. Jak zwykle nie stał sam. Miałam z nim następną lekcję więc udałam się pod tą salę żeby nie patrzeć na te lalunie koło niego.
-Dlaczego pan jest naszym nauczycielem?- jęknęła Anna.-Nie wierzę, że nie ma pan dziewczyny.
- Lubię muzykę i chce jej uczyć innych, a co do dziewczyny.... to owszem mam. - powiedział dumnie.
-Szczęściara ..
Zignorował to co powiedziała i wtedy zadzwonił dzwonek. Poczekał aż wszyscy wejdą i sam znalazł się w klasie.
-Dzień dobry. Wczoraj mnie nie było, ale jestem dziś i zbieram wasze eseje .
Chodził po klasie zbierając kartki, chciało mi się śmiać, ale udało mi się powstrzymać.
-Ty mi dawałaś .- machnął na mnie ręką . Zakryłam usta dłonią nie mogąc powstrzymać chichotu. Zaczęliśmy próbę co Harry skwitował jękiem. Wszystko szło bardzo dobrze i sprawnie. Nadszedł moment ostatniej sceny i modliłam się żeby Harry czegoś nie odwalił. Nabrał powietrza do płuc i głośno wypuścił.-Proszę gramy ..
Powiedzieliśmy swoje kwestie i w końcu doszło do pocałunku. Mike zbliżył się do mnie i pocałował. Starałam się to jak najszybciej skończyć, nie chciałam znowu wystawiać cierpliwości Hazzy na próbę. Odsunęłam się już po kilku sekundach. Pocałunek kończył całe przedstawienie więc nic już nie musieliśmy mówić.
-Dzięki Mike super to zagrałeś ale dziewczyna się dusi.- powiedział Harry bo chłopak mnie obejmował. Odsunęłam się szybko do niego. Próba zakończyła się i mogliśmy wracać do domów. Na przystanku autobusowym wsiadłam do auta Harry'ego i ruszyliśmy do domu.
- Nie ma sensu prosić cię żebyś odwiózł mnie do domu, prawda?
-Tak.
- Ty mnie normalnie więzisz.
-Tak i karmię wodą i chlebem .
- I Bijesz. I gwałcisz, co chwilę.
Roześmiał się i zaparkował pod willą. Wyszłam z auta biorąc swoją torbę. Weszliśmy do środka oboje milcząc.
-Głodna?- zapytał .
- Nie, jadłam w szkole.
-Chodź tu na chwilę .
Podeszłam do niego, kompletnie nie wiedząc czego ode mnie chce. Przyciągnął mnie do siebie całując.-Moja...- powiedział i jeszcze raz mnie pocałował .
- Chyba boję się teraz powiedzieć imię osoby która spowodowała to zachowanie. - zaśmiałam się.
-Nawet nie próbuj.
- M... - zaczęłam.
-Ana nie denerwuj mnie.-poprosił spokojnie gryząc mój płatek ucha.
- Ale ty się tak słodko złościsz.
-Nie masz kobieto serca i tak mnie szlag trafia jak ten bałwan cię całuje .
- Ja tez tego nie lubię, robi to okropnie.
-Okropnie? To dobrze.- wziął mnie na ręce i położył na sofie. Włączyliśmy film i wtuleni oglądaliśmy. Było jeszcze wcześnie. Po filmie odrobiłam najpilniejsze lekcje. Harry mi nie przeszkadzał . Zrobił kolację na później i poszedł na taras ze swoją whisky. Zjadłam i poszłam się wykąpać. Strumień wody orzeźwił moje ciało. Ubrałam się w luźną koszulkę i spodenki i zeszłam na dół. Wzięłam jabłko podrzucając je w dłoni. Harry siedział w salonie.
- Co robisz?
-Sprawdzam .
- Co?
-Eseje.- mruknął .
- I jak? Coś ciekawego?
-Oprócz całej pracy mam także wierszyki i wyznania miłości na odwrocie.
- Tępe kurwy - nie wytrzymałam.
-One mogą pomarzyć. Ty mnie masz.
- No ja myślę.
Wziął mnie na kolana i przytulił.
- Co sobie o mnie pomyślałeś jak mnie poznałeś? Tylko szczerze. - pogroziłam mu palcem.
-Że jesteś utalentowaną inteligentną, dziewczyną, która jest delikatna ale stawia na swoim. Taką siebie pokazywałaś .
- Jest inaczej?
-Nie, ale teraz wiem o tobie jeszcze więcej .
Pocałowałam go, tak po prostu miałam na to ochotę. Uśmiechnął się i oddał pocałunek. Poprawił mnie na swoich kolanach sprawdzając dalej pracę. Akurat trafiła się ta z serduszkami. Schowałam twarz w jego szyję głęboko wzdychając.
-Co myszko?- spytał całując mnie w ramię i nadal coś pisząc .
- Mam ich dość...
-Co poradzisz?- westchnął i skończył pracę .
- No właśnie nic. - wydęłam dolną wargę.
-Oj skarbie.- pocałował mnie w policzek i poszedł do kuchni.
- Zmęczony?! - krzyknęłam za nim patrząc na stos kartek.
-Zmęczony.- odparł wracając.
- Połóż się czy coś.
-Dobranoc kotku.- pocałował mnie i poszedł na górę .
Wzięłam parę tych kartek i zaczęłam czytać.
Nudne i głupie były te niektóre. za to uwagę przyciągnęły numery telefonu z serduszkami, adresy zamieszkania. Czułe teksty . Czasem się śmiałam ale czasem miałam ochotę podrzeć te wypociny. W końcu rzuciłam je na stół i poszłam na górę .
Jako że umyłam się wcześniej, skierowałam się do sypialni Harry’ego i weszłam do środka.
Mężczyzna leżał na łóżku przytulony do poduszki i spał. Rano obudził mnie Harry bo ja jak zwykle zaspałam.
-Kotek no wstawaj już.
- Jeszcze 5 minut...
Westchnął tylko, odkrył moją kołdrę i zaczął mnie ubierać. Razem zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do szkoły. Dzień jakoś zleciał. Nawet nie było tak źle. Wieczorem czekała na mnie jeszcze ta impreza szkolna. Wychodziłam ze szkoły, a Harry stał na korytarzu rozmawiając z dyrektorem i Niallem. Powiedziałam dzień dobry dyrektorowi bo on chyba nie wiedział wszystkiego.
-Dobry, dobry. - machnął ręką.- To jak zostaniecie dzisiaj?
- Spoko, mogę przyjść. - powiedział Horan.
-Ja też.- Harry wzruszył ramionami.- Tylko jak mi się rząd lasek przed nosem ustawi to się nie dziw, że nie pilnuje innych.
- Grunt to skromność. - burknęłam do siebie chociaż wiedziałam, że taka jest prawda.
-Wiesz co się dziwisz? Dobra idźcie.
Jechaliśmy już do domu.
- Harry...?
-Tak słońce ?
- Pojedźmy na weekend pod namiot.
-pod namiot? We dwoje ...
- Nie, weźmiemy jeszcze twoją mamę. - powiedziałam sarkastycznie.
-Bez ironii.- odparł i zaparkował pod willą.
- We dwoje. Pod namiot. Co ty na to?
-Z tobą zawsze i wszędzie - pocałował mnie i wysiadł otwierając mi drzwiczki .
- Ok. To jedziemy. - postanowiłam.
-Skarbie idź się przebierz ja odgrzeje obiad - powiedział kierując się do kuchni. Poszłam na górę i ubrałam top i ogrodniczki i zeszłam na dół. Harry chodził po kuchni a po chwili położył talerze na stole
- Dzięki. - powiedziałam i zaczęliśmy jeść. Potem wziął mnie na górę i stanęliśmy przed garderobą .
-Weź mi coś wybierz .
- Ale po co?
-Bo chcę wyglądać gorzej.
- Nie rozumiem.
-Yh...- westchnął rozdrażniony. - po prostu coś wybierz.
- Dobra, dobra.. - poszłam zrobić to o co prosił. Podałam mu jakąś koszulę i spodnie i poszedł się przebrać. Gdy był gotowy pojechaliśmy do szkoły. Podczas drogi nie rozmawialiśmy o niczym konkretnym. W końcu dojechaliśmy. Weszliśmy na salę rozdzielając się. Ta sama sytuacja co zawsze.

Obserwatorzy